MFF Tofifest to festiwal kina, które wchodzi pod skórę, drażni, czasami boli, zostawia ślady, nie pozwala o sobie zapomnieć. - Takie są filmy,na które zapraszam do Torunia. Wiele z nich noszę w sobie do teraz, choć widziałam je nawet kilka miesięcy temu. Jestem pewna, że z widownią też zostaną na dłużej niż chwilę - mówi dyrektorka Kafka Jaworska, która wybrała siedem najmocniejszych tytułów programu.
- Nie potrafię wybrać kolejności, wskazać, który jest najlepszy, a który tylko trochę mu ustępuje. Takie rankingi nie mają prawa bytu w sytuacji, kiedy rozmawiamy o filmach nastawionych, nie na ściganie się o widza, tylko skłanianie go do refleksji. Poniższe tytuły zmusiły mnie do pochylenia się nad przybliżonymi przez nie problemami, skłoniły do wyjścia z własnej bańki i zbliżenia się do świata, który tylko pozornie wydaje się odległy. Jestem pewna, że widzowie Tofifest dojdą do takiego samego wniosku - podkreśla Jaworska.
„Joy” - Niby mamy tu do czynienia z przerabianą już przez kino historią po wielokroć. Oto do bogatej Austrii przyjeżdża uboga Nigeryjka, która za szansę na życie w lepszym świecie zapożycza się. Żeby spłacić dług pracuje jako prostytutka. Nie ma tu jednak, klasycznego biadolenia na społeczne nierówności. Jest humanizm i głęboki namysł nad losem człowieka, który przyjmuje za normę fakt, że coś, co inni dostali z urodzenia, on może dostać tylko, jeśli przejdzie drogę przez piekło. Kino przerażające i głęboko ludzkie, a ja zawsze stałam po stronie ludzi empatycznych.
„Dear Son” – To nie tylko rewelacyjny portret relacji rodzinnych, ale też kapitalna panorama społeczna Tunezji, która traci złudzenia po Arabskiej Wiośnie. Skoro po obaleniu dyktatury miało być tylko lepiej, dlaczego syn głównego bohatera decyduje się przyłączyć do fundamentalistów? Ten film jest bardzo na Zachodzie, czyli także i w Polsce, potrzebny, bo tłumaczy nam, że zagrożenie islamskim radykalizmem jest groźne także dla samych muzułmanów. Chcę, żeby takie głosy głośno na naszym festiwalu rozbrzmiewały.
„Muzyczny kosmos” - Czegoś takiego jeszcze w Polsce nie było. Na gargantuicznym sferycznym ekranie odbędzie się pokaz filmu „Makrokosmos”, do którego muzykę zaaranżuje autorsko DJ Function. Kino zawsze pozwalało reżyserom realizować marzenia. Moim marzeniem jest oglądanie filmów w najwyższej możliwej jakości. Ten pokaz to jakość, o jakiej zawsze marzyłam. To moja prywatna wielka duma i oczko w głowie programu, a zarazem piękna korespondencja międzynarodowego charakteru imprezy z jego lokalnymi inklinacjami. Chcę się chwalić osiągnięciami światowego kina w Toruniu i Toruniem na świecie. Właśnie mam okazję.
„Trzy twarze” - Podziwiam Jafara Panahiego za odwagę, nieugięcie i reżyserski talent. To czwarty film, jaki ten twórca zrealizował, chociaż władza nałożyła na niego zakaz wykonywania zawodu. Reżyser nie boi się - przed kamerą pokazuje twarz, nie kryje się, że działa nielegalnie. I to nastawienie w „Trzech twarzach” widać. Jest tu uśmiech, nadzieja i szczera miłość do Iranu. Piękny przejaw patriotyzmu, choć ojczyzna miłości nie odwzajemnia. Po seansie jeszcze bardziej chciałam pojechać do Iranu.
„Nie obchodzi mnie czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy” - Radu Jude to już ikona rumuńskiego kina. To między innymi dzięki jego filmom przekonujemy się, jak nam, Polakom, blisko do Rumunów, ich problemów, trosk, wewnętrznych napięć i nierozliczonej historii. Tym filmem, który wygrał festiwal w Karlowych Warach, reżyser dotyka jednego z takich bolesnych epizodów rumuńskiej historii, kiedy antysemityzm doprowadza do tragedii, historia opowiedziana bez ideologizowania i rzucania tępymi oskarżeniami, za to skłaniająca do refleksji. Spędziłam z nią wiele dni po projekcji.
„Dziewczyna” - Przywykliśmy do tego, że kino opowiada o transseksualności jako o problemie. Homofobia, brak akceptacji, zagubienie to jego tradycyjne składowe. Ale nie tym razem. To, co gdzie indziej byłoby powodem do lamentu, w Skandynawii jest wyzwaniem, któremu należy stawić czoło. I taka właśnie jest „Dziewczyna” - silna, niezależna i niepodporządkowana stereotypem, za co ją pokochałam.
„Genialna przyjaciółka” - Marzyłam, żeby polska premiera odbyła się na Tofifest i to marzenie się spełniło. W tym rewelacyjnym serialu HBO spotyka się wszystko, czego dziś można oczekiwać od kina: jakość HBO, świetny scenariusz oparty na bestsellerze Elany Ferrante i herstories, których zawsze sobie życzę w kinie jak najwięcej. To bez wątpienia jeden z najsilniejszych akcentów na tegorocznym festiwalu.