Tofifest to festiwal niepokorny, a więc nie mogło w tym roku zabraknąć na nim Wojciecha Smarzowskiego – zdobywcy Złotego Anioła za niepokorność twórczą w 2016 roku i reżysera „Kleru”, jednego z najbardziej kontrowersyjnych polskich filmów ostatnich lat. Towarzyszył mu scenarzysta Wojciech Rzehak. O temperaturę dyskusji dbali Jarosław Jaworski i Mateusz Łapiński, ojcowie-założyciele Klubu Zasadniczo Dyskusyjnego, w ramach którego odbyła się dyskusja.
Pytanie postawione w tytule dyskusji brzmiało: Czy „Kler” trzeba było nakręcić? Odpowiedź na nie to zgodne „tak” twórców i publiczności. Ale w trakcie spotkania padło także wiele innych, ważnych pytań dotyczących tematyki filmu – jaka była intencja w przedstawieniu Kościoła w taki sposób, jaki był cel ukazania tej instytucji w krytyczny sposób i czy był to atak na kogokolwiek?
Warto podkreślić, że prace nad filmem trwały od 2013 roku, a więc oskarżenia o polityczne zaangażowanie nie są trafne. Smarzowski podkreślił jednak, że premiera filmu trafiła w idealny moment, gdyż w ostatnich miesiącach pojawiły się nowe doniesienia o skandalach pedofilskich w Kościele, co dodatkowo wzmacnia przekaz filmu.
Z publiczności padło pytanie, czy skupienie się na pedofilii w kontekście katolickiego duchowieństwa nie jest zbyt upraszczające. Twórcy podkreślali jednak, że gdyby afera dotyczyła np. ślusarzy czy nauczycieli, to nie stałaby za takimi osobami silna organizacja. Sprawa nie byłaby zamieciona pod dywan, a sprawca nie zostałby przeniesiony do innego warsztatu czy szkoły. Smarzowski kilkukrotnie zwracał uwagę na to, że „Kler” to krytyka instytucji, a nie wiary jako takiej.
Reżyser powiedział, że nie interesuje go jednostronna reakcja na film ze strony ateistów: „Zdaję sobie sprawę z tego, że część ludzi mogła zostać dotknięta, ale wydaje mi się, że w szerszym wymiarze film zrobił więcej dobrego niż złego. Ten film jest adresowany do katolików, nie do takich ludzi jak ja. Mnie interesuje, czy widzowie po wyjściu z kina pomyślą, że są współodpowiedzialni za tę opowieść, którą zobaczyli, dając przyzwolenie. Mam nadzieję, że ten film ośmieli katolików do patrzenia na księży ja na ludzi, a nie na świętych”.
Cel, jakim było wywołanie dyskusji wśród katolików, został osiągnięty – większość wypowiadających się wczoraj osób utożsamiała się z katolicyzmem, parę spośród nich zaznaczało, że mimo wszystko nie czują się współwinne za grzechy Kościoła jako instytucji. Padały deklaracje o otwartej krytyce ze strony wiernych złych zachowań wśród duchowieństwa.
Rzehak dodał, że wciąż ma przed oczami relacje ofiar księży i dla niego to jest punkt, za którym nie ma już kompromisu. Nie można uciekać od takiego tematu, nawet jeśli jest tak bolesny. Na komentarze, że może brakuje jakiegoś pozytywnego rozwiązania, twórcy odpowiadali, że „Kler” nie powstał po to, by dawać gotowe rozwiązania ex cathedra, lecz by skłonić widzów do myślenia.
Jarosław Jaworski spytał obu twórców, co sadzą o argumentach ze strony krytyków filmu, które opierają się na założeniu, że o Kościele mogą wypowiadać się tylko jego członkowie. Smarzowski odpowiedział, że idąc dalej tą logiką okazałoby się, że tylko kosmonauci mogą kręcić filmy o kosmosie. Co więcej, stwierdził, że gdyby za ten temat zabrał się katolik, jednak zawsze byłby to film z jakimś przyklękiem.
Twórcy podkreślili, że „Kler” jest filmem fabularnym, a nie dokumentem, ale jednak przedstawione historie oparte są na wydarzeniach, które miały miejsce. W trakcie przygotowywania scenariusza Rzehak korzystał m.in. z pomocy byłych księży, a Smarzowski wspomniał, że ma na skrzynce mailowej kilka wiadomości od księży, którzy jeszcze by dorzucili kilka pomysłów. Tyle, że starczyłoby na „Kler 2: Pojedynek kapłanów”. Taki film jednak raczej nie powstanie.
Z sali padło też pytanie: skąd taka ogólna beznadzieja w filmach Smarzowskiego? „Ja już tak mam, dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pusta” - stwierdził reżyser. Dodał jednak także, że kręci swoje filmy z nadzieją, że świat stanie się dzięki temu odrobinę lepszy.
Marek Sofij