Pasmo filmów „From Poland” obfituje nie tylko w kontrowersyjne i ciekawe produkcje, ale także w spotkania z ich autorami, które pozwalają później na szerszą perspektywę rozumienia i postrzegania filmu. Spotkanie z twórcami „Zgniłych uszu” pomogło także w rozwianiu wątpliwości, co do znaczenia jego tytułu.
Pierwsze pytanie, które padło natychmiast po zakończeniu projekcji filmu dotyczyło właśnie jego nazwy. Roześmiani autorzy wyjaśnili, że jest to nawiązanie do modelu kwadratu komunikacyjnego, który jest nazywany również modelem poczwórnego ucha. Mówi on o tym, że komunikacja odbywa się na czterech płaszczyznach lub innymi słowy przez cztery uszy. Natomiast błędna komunikacja, wszelkie nieporozumienia i niejasności, które można także zaobserwować między głównymi bohaterami filmu, powodują w przenośni „zgniłe uszy”.
Spotkanie z czwórką tych młodych, ambitnych osób odbywało się w przemiłej atmosferze, wypełnionej po brzegi żartami – najczęściej tymi nawiązującymi do trudności produkowania filmów niezależnych. Obecni na spotkaniu twórcy (Piotr Dylewski, Magdalena Celmar, Piotr Choma oraz Grzegorz Hartfiel) opowiadali o tym, jak tego typu film powstaje, jeżeli nie ma się na jego realizację żadnych funduszy. Produkcja powstała w kilka dni, na wspólnym wyjeździe w miejscowości Gubity na Mazurach. Jak to sami określili: jedna ekipa, jedna kamera, jedna toaleta i jedno auto. Tak wyglądała ich kilkudniowa przygoda. Twórcy filmu opowiadali również o samym scenariuszu, który pisali Piotr Dylewski z odtwórczynią głównej roli Magdaleną Celmar. Magdalena śmiała się, że reżyserzy mają kiepskie uszy i jak piszą dialogi to później nie da się tego naturalnie mówić, więc wzięła to na siebie.
Z widowni padło również pytanie o to, czy decydując się na przedstawienie w filmie terapii małżeńskiej, kontaktowali się z jakimś psychologiem. Okazało się, że reżyser – Piotr Dylewski – sam z wykształcenia jest psychologiem, a dodatkowo konsultował się jeszcze z trzema psychoterapeutami, w tym ze specjalistą od psychoterapii tańcem. Reżyser przyznał, że lubi zastanawiać się nad tym jak dochodzi do niektórych sytuacji, dlatego też tak fascynujący wydaje mu się mechanizm związku, który porusza w „Zgniłych uszach”.
Spotkanie z twórcami było okraszone tak dużą dawką humoru, że sprawiło to, iż uśmiech, który pojawił się na twarzach widzów po obejrzeniu tego filmu, stał się jeszcze większy po wyjściu z rozmowy.
Aleksandra Boniecka