Tuż po projekcji najnowszego filmu Renée Beaulieu pt. „Les Salopes or the Naturally Wanton Pleasure of Skin” w paśmie QUEBEC CINEMA, odbyło się spotkanie, na którym zgromadzona publiczność miała okazję zadać parę pytań artystce.
Już w pierwszym pytaniu dotyczącym czerpanych przez twórczynię inspiracji do głównej roli kobiecej - autorka oznajmiła, iż sama (tak, jak główna bohaterka) była w trakcie pisania doktoratu i to w dużej mierze nakłoniło ją do napisania scenariusza oraz nakręcenia filmu o tej tematyce. Beaulieu zaznaczyła jednak, że nie jest to historia oparta na kanwie jej własnych doświadczeń.
Równie istotnym powodem, dla którego podjęła pracę nad obrazem, był aspekt egalitarny. „Obecnie w kinematografii mężczyźni grają pierwsze skrzypce, mają znacznie większą reprezentację. Natomiast kobiety odsuwane są na boczny tor. Ponadto, często traktowane są jako przedmiot, a nie jako podmiot” – mówi artystka. Zgromadzeni w sali kinowej przyjmowali te słowa z milczącą aprobatą. Jedynie prowadzący w dowcipny sposób próbował pozostać w kontrze do słów autorki. Reżyserce bardzo zależało na tym, aby zerwać ze stereotypem kobiety mającej sceny tylko w kuchni i w sypialni, a także aby pokazać kobietę w filmie właśnie z kobiecej perspektywy. Według reżyserki obecnie w większości produkcji płeć piękna ukazywana jest z męskiego punktu widzenia. Pogląd ten spotkał się z aprobatą obecnych na sali kobiet, które zdecydowanie zdominowały widownię.
Kanadyjska reżyserka chciała również zwrócić uwagę na potrzebę edukacji seksualnej wśród nastolatków. „Nie możemy ukrywać tego, że młodzież ma swoje potrzeby i musimy o tym umieć mówić otwartym tekstem” – mówiła. Trzeba przyznać Beaulieu, że nie mogła trafić celniej z tą uwagą, biorąc pod uwagę obecną sytuację legislacyjną w polskim parlamencie.
Na sam koniec autorka oświadczyła, że zostaje jeszcze na parę dni w Warszawie, aby nakręcić kolejny film zgoła odbiegający tematyką od „Les Salopes or the Naturally Wanton Pleasure of Skin”. Czekamy więc na efekty jej pracy.
Ignacy Duszyński