Spotkanie z reżyserką „Żelaznego mostu” – Moniką Jordan-Młodzianowską oraz aktorem pierwszoplanowym – Łukaszem Simlatem obfitowało w długie dywagacje co do istoty filmu, jego znaczenia i osobistego odbierania uczuć bohaterów, a także wspólne poszukiwanie odpowiedzi na pytania, które obudziły się w głowie widzów po seansie.
„Żelazny most” opowiada o trójce przyjaciół. Oskar jest górnikiem, wraz z żoną Magdą przyjaźnią się z jego przełożonym Kacprem. Z biegiem czasu Kacper zaczyna romansować z ukochaną Oskara, a żeby umożliwić sobie spotkania z nią wysyła przyjaciela na najdalsze, najtrudniejsze odcinki pracy. Podczas jednego z potajemnych spotkań kochanków w kopalni ma miejsce groźne tąpnięcie, a Oskar zostaje uwieziony pod ziemią. Magda i Kacper muszą rozpocząć współpracę, żeby go uwolnić. Taki zarys fabuły idealnie uzupełniają słowa reżyserki, które padły podczas spotkania: „kiedy wydaje nam się, że dotarliśmy do piekła, nagle pokazują się nam jego kolejne kondygnacje”.
Widzów filmu zainteresowały realia kopalniane przedstawione w filmie i sposób zbierania informacji na ten temat. Monika Jordan-Młodzianowska powiedziała, że zainspirowała ją historia sprzed kilku lat, gdy dwóch górników zostało uwięzionych pod ziemią. Udało jej się podjąć współpracę z osobami, które przeprowadzały wówczas akcję ratunkową, dzięki czemu była w stanie przedstawić całą historię bardziej realistyczne. Główni aktorzy – Łukasz Simlat oraz Bartłomiej Topa – zjechali wraz z górnikami do kopalni, żeby móc obserwować ich pracę. Obecny na spotkaniu Łukasz Simlat przyznał, że było to dla niego szczególnie trudne doświadczenie, ponieważ cierpi na klaustrofobię.
Wiele pytań i przemyśleń ze strony widzów dotyczyło ich odbioru filmu. Jedna z pań przyznała, że dla niej jest to „film o wyrzutach sumienia”. Reżyserka przyznała, że w jej zamyśle widz miał zostać po filmie z pewną osobistą refleksją i najwyraźniej jej się to udało poruszając problem trudu relacji międzyludzkich. Duża zasługa takiego odbioru filmu leży także po stronie aktorów. Łukasz Simlat opowiadał o procesie nakreślania granej przez siebie postaci. Podkreślił, że nie wystarczy przeczytać scenariusza, trzeba się także zastanowić nad tym czego wyczytać się nie da, nad niewidocznym tłem powstałych wydarzeń. W nawiązaniu do pokazywanej również na MFF Tofifest „Fugi” przyznał, że lubi grać w filmach psychologicznych.
Widzowie docenili również umiejętne malowanie świata równoległego w filmie. Jedna z osoba w sali kinowej opowiedziała, że podczas seansu widziała drugi film w głowie. To, co nie było pokazane obrazem, a przedstawione dźwiękiem rysowało w głowie równoległy świat, nową historię, której nie jesteśmy świadkami.
Wspólne analizowanie przebiegu akcji, zachowań bohaterów, ich intencji i pobudek dało szansę na poszerzenie perspektywy odbioru filmu. Pozwoliło na zaspokojenie pewnej dozy ciekawości, rozbudzając jednocześnie kolejne pytania.
Aleksandra Boniecka