Starannie upięte włosy, pomalowane usta, wysokie obcasy i sukienka. – Jola, niemal siedemdziesięcioletnia bohaterka dokumentu „Lekcja miłości”, wydaje się pewną siebie i pewną własnej wartości kobietą. Jednak dopiero dziś, po 45 latach toksycznego związku, uczy się prawdziwej definicji miłości.
Jak wygląda zmiana życia u progu siedemdziesiątki? Niepewnie. Tor wydarzeń nakreśla stałe poszukiwanie akceptacji i przyzwolenia na to, by wreszcie poczuć się szanowaną i kochaną. Długie rozmowy z przyjaciółmi, rodziną i księdzem. Co robić? Jola urodziła szóstkę dzieci i niemal pół wieku spędziła w koszmarnym, toksycznym małżeństwie. Dobiegając siedemdziesiątki, postanawia wyjechać z domu we Włoszech i odnaleźć swoje szczęście w rodzinnym Szczecinie. Jeździ na plażę z przyjaciółkami, dom z przeciekającym dachem ozdabia obrazami i rzeźbami, uczęszcza na lekcje śpiewu, a wieczorami chodzi potańczyć do Café Uśmiech. Tam poznaje Wojciecha, który swoją szarmanckością i czułością, powoli zdobywa jej serce. Jola powinna odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest gotowa opuścić męża i odnaleźć szczęście u boku nowego mężczyzny, jednak ona zadaje sobie zupełnie inne pytanie. Zastanawia się, czy tak w ogóle można i czy tak wypada.
- Czy takiego człowieka można kochać w dalszym ciągu? Takiego, co krzywdę robi przez całe życie?
To pytanie bohaterka zadała młodemu księdzu i te słowa wybrzmiewają przez cały film – kiedy śpiewa niepewna własnych słów piosenkę „Miłość ci wszystko wybaczy”, kiedy wraz z przyjaciółkami dzielą się życiowymi doświadczeniami, kiedy rozmawia z córką o pierwszym rękoczynie ze strony męża Joli. „Lekcja miłości” to film, w którym wiele słów i wiele scen zostaje w pamięci na dłużej. Oglądając go, trudno jest jednak nie poczuć swego rodzaju ulgi, bo widać tam, jak wiele się zmieniło w polskim społeczeństwie i jego mentalności. Możemy narzekać, wskazywać na braki i nieprawidłowości, walczyć o kolejne zmiany, ale trudno nie dostrzec, że dokonaliśmy realnych zmian. Zdecydowanie mniej młodych kobiet rozważa możliwość sięgnięcia po własne szczęście pod kątem moralności społecznej, zasad religijnych i finansowego uzależnienia od mężczyzny.
Reżyserki Małgorzata Goliszewska i Kasia Mateja stworzyły świetny portret kobiety, która wydaje się silna, a jednocześnie nie potrafi powiedzieć, że kocha siebie. Bo to przecież egoistyczne. Sens tego, w jaki sposób na siebie patrzy, wybrzmiewa szczególnie mocno, gdy mąż wykrzykuje w jej stronę - jesteś głupia, nic nie warta - albo zarzuca, że nie nadaje się do łóżka - a taką małpeczkę we Florencji to może sobie kupić za 50 euro. W filmie możemy obserwować jej nowe życie i pierwsze zachwyty nad czymś, na co przez całe życie czekała.
Ze szczególną korzyścią dla filmu można odnotować niekrystaliczny charakter głównej bohaterki, który jednocześnie umacnia jej wizerunek i podkreśla siłę historii. Pewne przekonania i słowa Joli, które nie raz mogliśmy słyszeć również od swoich mam i babć, są także pośrednią przyczyną tego, dlaczego piękna i inteligentna kobieta tak późno zdecydowała się na zmianę swojego życia. To nie tylko toksyczny partner, ale także sposób myślenia wynikający z patriarchalnego wychowania wpłynął na sytuację i rozterki Joli. Twórcy dokumentu towarzyszyli Joli przez cztery lata, ale do filmu wybrali dokładnie te sceny, które pozwalają lepiej zrozumieć jej pobudki, rozterki i przemianę. Wybrali te sceny, które pozwalają przede wszystkim zrozumieć i pokochać tę historię i jej bohaterów.
Czułość i wagę całego procesu zmian zachodzących w bohaterce podkreślają piękne kadry, o które zadbali Mateusz Czuchnowski, Kasia Mateja oraz Tymon Tykwiński. W tych kadrach ujęto szeroką gamę uczuć i emocji, dzięki którym starość wcale nie wydaje się szara i smutna. Wręcz przeciwnie – to zupełnie nowy etap życia, który może być kolorowy i piękny.
„Lekcja miłości” to słodko gorzka opowieść, która pokazuje, że starość potrafi przynieść więcej radości niż młodość, że potrafi być zaskakująca i chwilami zabawna. Film przedstawia nie tylko odnajdywanie swojej prawdziwej miłości, ale także proces odkrywania miłości do samej siebie. I choć w tle wybrzmiewają smutna przeszłość i przykre słowa, to po seansie widzowi w sercu zostają nadzieja i radość.
Aleksandra Boniecka