Uczestnicy MFF Tofifest Kujawy i Pomorze mogli wczoraj brać udział w seansie filmu o księdzu Bonieckim, jak i przysłuchiwać się rozmowie z jego reżyserką. Aleksandra Potoczek zdradziła szczegóły z planu, który trwał ponad trzy lata.
Prowadzący Szymon Andrzejewski rozpoczął rozmowę od tego, jak udało się przekonać głównego bohatera do wzięcia udziału w projekcie, ponieważ przez aż pół roku nie był do tego przekonany. Podczas pierwszych dni zdjęciowych zaczął jednak porównywać ekipę do „ekipy cieni i swojego ogona”, gdyż jak zdradza reżyserka, ciągle podążali za swoim bohaterem. W późniejszym etapie rozmowy opowiadała o tym, jak przez cały okres produkcji dokumentu przejechali wraz z księdzem 50 000 km.
Od strony duchowej, poczucia humoru i bycia z tym człowiekiem pracowało się wspaniałe, ale od strony technicznej pracowało się strasznie, ponieważ ksiądz nie czeka i to jest podstawowy ból filmowca. Ksiądz jest niesamowicie szybkim człowiekiem, nie traci czasu na nic. Ani na głupoty, ani na czekanie. Jego podstawowy gest do nas to było „szybciej, szybciej”. Mamy zdjęcia z planu, na których zasuwamy za nim z tym sprzętem i nigdy nie możemy go dogonić.
Ciekawostki i anegdotki z okresu trwania produkcji przerodziły się w historię nie tylko o tym, jak sam film powstał, ale również o tym, jak pomiędzy ekipą a duchownym tworzyła się więź. Aleksandra Potoczek zdradziła, że stopniowo i milimetr po milimetrze ona i jej bohater zbliżali się do siebie. — Twierdzę, że nas polubił — mówi. Padło również pytanie na temat głównej koncepcji i założeń, jakie miała twórczyni.
Od początku wiedziałam, że nie chcę robić filmu, który będzie biografią księdza. Od początku wiedziałam, że nie chce robić filmu, który by pokazał tego księdza Bonieckiego, którego znamy z TVN 24, z debat i z dysput. Mnie to w ogóle nie interesowało. Od początku chciałam zrobić film w drodze, ale bardzo długo się to zmieniało i ewoluowało. Tak naprawdę miałam taką dziką intuicję i to, że ja chcę o tym człowieku opowiedzieć i opowiedzieć o dwóch światach: świecie ciszy i świecie harmidru ludzi wokół niego i tego, jak te światy się przenikają i karmią nawzajem. Chciałam zrobić film o rozmowie.
Dokument z pewnością zdobył uznanie widzów, stad liczne pytania padające z publiczności.
Co osobistego wyniosła Pani z tworzenia, co Panią wzbogaciło? — To bardzo trudne pytanie — zaczęła reżyserka. — Przede wszystkim nauczyłam się takiej czułości do drugiego człowieka i tego, co mam nadzieje widać w tym filmie, takiej akceptacji. To był bardzo dobry czas dla mnie.
Ciekawym momentem rozmowy było wspomnienie prowadzącego o ścieżce dźwiękowej filmu. Jej autorką jest młoda artystka Hania Rani, znana już wokalistka.
Po prostu zadzwoniłam do Hani i powiedziałam, że oglądam swoje pierwsze montaże i słucham jej muzyki i to mi strasznie pasuje do siebie i zapytałam, czy nie zrobiłaby muzyki do filmu. Hania chciała go najpierw zobaczyć, a gdy już go obejrzała, stwierdziła, że to jest jej opowieść.
Spotkanie z samym bohaterem dokumentu dostępne jest na platformie online Festiwalu. Zachęcamy do jego obejrzenia.
Zuzanna Rygielska