Nasz wczorajszy gość znany jest z wielu wymagających i emocjonalnych ról. Nie mogło zatem zabraknąć ich również na spotkaniu, które miało miejsce po projekcji najnowszego filmu Marka Lechkiego — „Interior”.
Wciąż jestem pod wrażeniem tej pustej sali — przyznała aktorka, chociaż liczba słuchaczy była duża, oczywiście jak na panujące obecnie standardy. — To jest chyba jeszcze smutniejsze. W teatrze również gramy dla 25% widowni, gdzie interakcja i przepływ energii ma bardzo duże znaczenie i wciąż trudno się z tym pogodzić.
Od publiczności padło pytanie o to, jak obecnie wygląda praca na planie zdjęciowym.
W wakacje, kiedy wszystko wyglądało jeszcze nieco lepiej niż teraz, kręciliśmy nową serię serialu „Usta Usta”. Wiele scen musiało być przepisanych z grupowych na indywidualne lub przeniesionych z wnętrz na otwartą przestrzeń. Jest to trudne, tak samo jak to, że teraz jest was tutaj tak mało.
Reżim sanitarny z pewnością odczuwają wyjątkowo te osoby, które w branży filmowej są obecne od dawna — Magdalena Popławska z teatrem związana jest od dziecka.
Mama bardzo chciała być aktorką, jednak w naszej rodzinie zawód ten nie był mile widziany. Została nauczycielką języka polskiego, ale na zawsze pozostała blisko teatru, dlatego wraz z siostrą wychowałyśmy się w atmosferze tego świata. Teatr zawsze był u nas w domu.
Fakt ten z pewnością miał wpływ na rozwój jej umiejętności aktorskich. Z Markiem Lechkim współpracowała już na planie serialu „Bez tajemnic” stacji HBO, w którym grana przez Magdalenę Popławską postać jest osobą borykającą się z zaburzeniem typu borderline.
Mieliśmy już nazwy na odcienie płaczu i ilość łez. To było bardzo skomplikowane, ale też pozwoliło nam się poznać. HBO słynie ze świetnych, spójnych scenariuszy, dlatego przygotowania również były profesjonalne i zawierały między innymi rozmowy z terapeutami.
Jak tamte doświadczenia wpłynęły na powstawanie najnowszego filmu?
Byłam pewna, że biorę udział w castingu. Dopiero na premierze dowiedziałam się, że Marek pisał rolę specjalnie dla mnie. Obdarzył mnie takim rodzajem zaufania do aktora, który buduje specyficzną aurę, kiedy nie trzeba już nic udowadniać. Znał mnie bardzo dobrze po serialu „Bez tajemnic”, gdzie pokazałam emocjonalnie chyba wszystko, co potrafię, a w przypadku tej roli wiele mi pozabierał — wszystkie moje narzędzia, których codziennie w pracy używam i do których jakoś się już przyzwyczaiłam. Czułam wewnętrzny opór, ale mam do Marka duże zaufanie, a użycie innych niż zwykle środków było dla mnie wyzwaniem. Tutaj trzeba było je pochować i jestem bardzo zadowolona z efektu, co się rzadko zdarza.
„Interior” można właściwie traktować jako dwie odrębne opowieści.
Te dwie oddzielne historie musiały połączyć się na papierze i w głowie Marka. Są to dwa zupełnie różne życia, które normalnie by się nie spotkały — co też jest cenne.
I te historie mają bardzo wiele wspólnego z obecną sytuacją na świecie, chociaż scenariusz powstał zanim dotknęła nas pandemia.
Nie jestem specjalną kinomanką. W kinie zawsze najbardziej pociągały mnie emocje i najczęściej nie zwracałam w ogóle uwagi na zdjęcia czy dźwięk, tylko na historię. Teraz zaczynam świadomiej poznawać kino i dostrzegać wszystkie aspekty. A w tym filmie zobaczyłam piękne zdjęcia, ciekawe ujęcie przyrody. Urzekł mnie, bo obejrzałam go na premierze, już po wybuchu pandemii, a jest w nim obecne pewne spowolnienie, natura, która walczy o swoje miejsce. Jest bardzo na czasie, bardzo dotyczy naszego życia. Wszyscy próbujemy do czegoś dążyć, zrobić małe kariery, a tu nagle pandemia nas zatrzymuje. Świat jest teraz w dobie kryzysu.
Nie tylko z powodu epidemii aktorka wspomniała również o najnowszym dokumencie Davida Attenborougha, którego bardzo potrzebujemy.
Postacie w „Interior” w końcu się buntują, uwalniają. Z natury jestem buntowniczką — wierzę w to, że bunt może nas wszystkich zmobilizować, że trzeba się buntować przeciwko światu, który idzie na łatwiznę — znajdować własną drogę.
Słowa zamienia w czyny, spośród których warto wyróżnić wegetarianizm i fenomenalne role. A jakie jest marzenie Magdaleny Popławskiej?
Bardzo lubię Polskę, szczególnie krajobrazowo. Uwielbiam morze, magię wody po horyzont. Marzy mi się zakup campera. Jeśli mogę, omijam duże miasta — chociaż mieszkam w Warszawie i na wakacje nie mam zbyt wiele czasu. Jestem z natury pracusiem, a jednak wydaje mi się, że w moim zawodzie warto odpuszczać. Ja musiałam przejść taki proces. Czasem z premedytacją się nie angażuję.
Serdecznie zachęcamy do seansu online filmu „Interior” na festiwalowej platformie, gdzie znajdą Państwo także rozmowę z Markiem Lechkim, a w niej odpowiedź na pytania, dlaczego historie bohaterów nie przeplatają się w większym stopniu, i czy produkcję można odbierać inaczej po wybuchu pandemii.
Anna Tomaszewska