We wtorek, 27 czerwca, widzowie mieli okazję obejrzeć w ramach pokazu specjalnego krótkometrażowy film „Moje Stare” w reżyserii Nataszy Parzymies. Film opowiada o sekretnej podróży Zosi i Ani, podczas której wracają do uczucia łączącego ich w czasach młodości. Po seansie odbyło się spotkanie z reżyserką — Nataszą Parzymies, odtwórczyniami głównych ról, Dorotą Stalińską i Dorotą Pomykałą oraz Ralphem Kaminskim, autorem ścieżki dźwiękowej i zarazem laureatem Złotego Anioła Tofifest za Niepokorność Twórczą na 21. MFF Tofifest. Kujawy i Pomorze.
W filmie możemy obejrzeć historię dwóch starszych kobiet, Zosi i cierpiącej na Alzheimera Ani, które wybierają się w podróż nad morze i powracają do miłości, która łączyła je w latach młodości. Dzięki odpowiedniej dynamice, powstała, jak mówi Parzymies: opowieść o drugiej szansie i o drugiej młodości. Dorota Pomykała dodaje: Dla mnie ten film to symbol niespełnienia. Mi się wydaje, że każdy z nas ma taką historię w życiu, niekoniecznie taką jak na ekranie, gdzie coś chciał, a mu nie wyszło. Jak zauważa Stalińska: w polskiej kinematografii role kobiecie po czterdziestce się kończą, zwłaszcza takie, jakie dotyczą miłości i emocji. A film jest pełen emocji, mimo swojej krótkiej formy.
Efekt końcowy jest rezultatem dobrej współpracy aktorek z reżyserką, o czym opowiadała Dorota Stalińska:
Po wielu, wielu latach znowu pojawia się kobieta-reżyser, z którym mamy takie idealne porozumienie. Reżyser otwarty, żeby czerpać z aktora, słuchać aktora. Zawsze wychodziłam z założenia, że to co powstaje, to jest nasza wspólna praca, to jest pomysł, to jest wizja, ale ona powstaje z naszego wzajemnego porozumienia, my musimy tak samo myśleć o tych bohaterach. I to, jako młoda reżyserka, Natasza ma to świetnie opanowane.
Wtóruje jej Dorota Pomykała:
Aktor, który dużo pracuje, ma swoje pomysły na temat sceny. Do Nataszy można było się zgłaszać, jak człowiekowi coś przyszło do głowy. A ona mówiła: „dobra, spróbujmy”, ale też mówi: „nie, tak nie rób, tak nie chcę”. Na tym polega fajna, twórcza praca, nikt nie zostaje odrzucony lub unieważniony, jest tylko pełne poczucie bezpieczeństwa, że ta młoda osoba wie, o co jej chodzi.
W kilku scenach na pierwszy plan wychodzi muzyka, autorstwa Ralpha Kaminskiego, który tak opowiadał o jej powstawaniu:
Nie zdawałem sobie sprawy, że muzyka może podbijać sceny. Jak pisałem tę muzykę to oglądałem film i na żywo grałem. Mogłem zauważyć: „o tu jest coś takiego, powtórzę to, zrobię to inaczej”. Było to dla mnie wspaniałe doświadczenie, za które ogromnie dziękuję.
Natasza Parzymies tłumaczyła też, jak budowała ekipę do swojego filmu:
Pomyślałam o tym, że to musi być film krótkometrażowy, jakiego jeszcze nie było. Zaczęło się od pomysłu, od obsady i tak naprawdę dziewczyny to były pierwsze wybory. Muzyka Ralpha zawsze mnie bardzo inspirowała. Zawsze pod nią piszę jakieś sceny i wydało mi się oczywiste, że to człowiek, który myśli obrazem i dobrze odnalazłby się w pisaniu muzyki do filmu.
Na pytanie o emocje towarzyszące podczas nagrywania i wcielania się w role zakochanych w sobie kobiet, Stalińska odpowiedziała:
na tym polega wielkość i wspaniałość naszego zawodu, że możemy stworzyć postać, którą nie jesteśmy i to się opiera na wrażliwości, na wyobraźni. Pomykała dodała: mi się wydaje, że każdy przez chwilę poczuł to uczucie, kiedy się za kimś tęskni, kiedy się kogoś dotknąć, kiedy się zasypia z tą osobą pod powiekami. Jeśli kiedykolwiek poczuliśmy te motyle w brzuchu, to mi się wydaje, że jest to podobne, i u chłopców, i u dziewcząt.
Aktorka mówiła też o swoich odczuciach związanych ze słowami swojej bohaterki, padającymi w filmie:
Cudownie móc nigdy nie wypowiedzieć słów: „Szkoda, że moje życie całe nie mogło tak wyglądać”. To jest największa przegrana, jakiej człowiek może doświadczyć, bo ktoś coś kazał, czegoś mu zabraniał, bo żył w jakiejś niewoli, jakimś zniewoleniu. Dla mnie jest to nieprawdopodobnie ważne, w szerszym kontekście, ale również w kontekście tej miłości, którą tu ukazujemy: „Szkoda, że nasze całe życie, nie mogło tak wyglądać”.
Na zakończenie spotkania, został poruszony temat choroby Alzheimera, bardzo istotny w filmie. Reżyserka mówiła, skąd pojawił się pomysł na pokazanie tej choroby w filmie:
Inspirowałam się w ogromnym stopniu historią mojej babci. W naszej rodzinie jest przeświadczenie, że dopóki ona jest otoczona troską i miłością, to nawet jak coś tam jej się pomiesza lub kogoś nie rozpozna, to czuje to i te emocje zostają. Ja mam nadzieję, że Ania z Zosią wytrwają i będą się darzyły tą miłością do końca życia.
Zuzanna Kochanowska