Pierwszego dnia na 21. MFF Tofifest. Kujawy i Pomorze w paśmie konkursowym On Air publiczność miała okazję zobaczyć debiut pełnometrażowy Damiana Kocura „Chleb i sól”, a po seansie porozmawiać z reżyserem i scenarzystą oraz producentem filmu – Jerzym Kapuścińskim.
„Chleb i sól” to opowieść o Tymku, uzdolnionym pianiście, studencie warszawskiej Akademii Muzycznej, który na wakacje wraca do niewielkiej rodzinnej miejscowości. Wraca do blokowiska, na którym on i jego znajomi dorastali i na którym większość z nich została i przeżyje tam resztę swojego życia. Przemoc, będąca ciągle w wielu wymiarach obecna w życiu bohaterów, opowiedziana została z wyjątkową, bardzo osobistą czułością i powściągliwością.
Próba opowiedzenia o świecie w czarno-biały sposób jest nieuczciwa, niedobra i upraszczająca. To jest też film o moim środowisku, wychowałem się w takim miejscu, miałem podobnych kolegów. Mnóstwo dialogów w tym filmie jest żywcem wzięta z mojego podwórka, to jest moje doświadczenie — mówił na spotkaniu po seansie reżyser i scenarzysta Damian Kocur.
I to właśnie dzięki tej osobistej perspektywie twórcy, bohaterowie „Chleba i soli" nie są oceniani, a film nie jest kolejną moralizatorską produkcją. Zdaniem twórców, przemoc nie jest przypisana do konkretnej grupy społecznej:
Nikt nie rodzi się zły. Nie robiłem tego filmu z perspektywy wielkomiejskiego intelektualisty. Być może z tego wynika to czułe podejście do bohaterów. Mimo, że oni mają wiele za uszami — mówił reżyser w trakcie spotkania. Mieliśmy wrażenie, że robimy film ważny, inny, alternatywny — dodał producent Jerzy Kapuściński.
Szczególną siłą tej produkcji jest obsada, której poświęcono większą część spotkania po projekcji. Odtwórcy ról, wybrani w mało popularnej w Polsce metodzie street castingu, nie mieli żadnego doświadczenia aktorskiego. Damian Kocur wraz ze współodpowiedzialnymi za reżyserię obsady — Katarzyną Iskrą i Piotrem Steczkiem — wyszukiwali bohaterów w klubach, na ulicach, czy w bramach warszawskiej Pragi. Dzięki temu historia jest żywa, wiarygodna, bardziej przypominająca dokument niż film fabularny.
Nie potrzebuję ludzi z warsztatem, tylko takich, którzy się przede mną otworzą, którzy poczują się na planie bezpiecznie, będą rozmawiać tak, jak rozmawiają ze sobą, a obecność kamery ich nie usztywni i nie sprawi, że będą chcieli być kimś więcej niż są. Nie miałem prawa niczego od nich oczekiwać, poczuli się komfortowo na planie, więc byli wiarygodni — tłumaczył reżyser.
Tak o swoich wrażeniach z planu filmowego mówił Jerzy Kapuściński:
Damian jest mistrzem w oswajaniu tych ludzi przed kamerą. To są ludzie z różnych światów i niesamowite jest, jak mimo to miał ich pod swoją artystyczną kontrolą.
Stanisław Kostulski