Drugiego dnia festiwalu, 28 czerwca, widzowie mieli okazję obejrzeć pokaz filmu „IO” Jerzego Skolimowskiego, nominowanego do Oscara w kategorii „Film nieanglojęzyczny”. Po seansie, odbyło się spotkanie z odtwórcą jednej z ról — Tomaszem Organkiem.
„IO” to opowieść o osiołku przemierzającym świat. Dzięki nietypowej perspektywie zwierzęcia, film w interesujący sposób podejmuje tematy m.in. przemocy wobec zwierząt, ale również samotności czy wyobcowania. Jak mówi Organek:
Wiele nauk płynie z pracy na planie w takim filmie. Przede wszystkim, jak współżyjemy z naturą, ze zwierzętami, jak traktujemy swój własny ekosystem i na ile my rozumiemy, że jesteśmy jego częścią, a nie właścicielami.
Organek zagrał w „IO” epizodyczną rolę Zioma. Opowiedział, jak trafił do filmu.
Znam Jerzego ze współpracy przy filmie „11 minut”, wiedziałem też, że Ewa i Jerzy pracują nad tym filmem. Któregoś razu, siedząc w małej grupie i mówiąc o tym filmie, Ewa powiedziała: „Tu jest taki Ziom. Wiesz, on jeździ na motorze, jest rockandrollowcem i podrywa dziewczynę, ty powinieneś to zagrać”. Ja się zgodziłem, bo uznałem, że to będzie niesamowita przygoda.
Artysta przybliżył też pomysł reżysera na film i jego tematykę.
Jerzy powiedział, że „Na los szczęścia, Baltazarze!” Roberta Bressona o prawie identycznej tematyce, to był jedyny film, na którym on się w życiu popłakał, bo tak go ta historia ujęła. Nosił w sobie myśl, aby kiedyś to zrobić po swojemu i właśnie teraz to zrobił. Nie chcę mówić za niego, z rozmów i jego wypowiedzi wiem, że to był jego komentarz wobec dzisiejszego świata, próba potrząśnięcia człowiekiem i pokazania, w jakim punkcie jesteśmy.
Ważnym tematem na spotkaniu okazał się wpływ takich produkcji jak „IO” na odbiorców, szczególnie takich, którzy nie są zainteresowani prawami zwierząt. Wywołał on interesującą dyskusję wśród publiczności. Do tej dyskusji odniósł się również Organek.
Myślę, że można odrzucić wszelkie przymiotniki i oglądać ten film po prostu jako człowiek. Myślę, że dzięki sztuce, a nie debacie politycznej, można dotrzeć do każdego, bo ona porusza struny, które są bardzo intymne i prywatne. Taki człowiek obudowany tymi wszystkimi epitetami, który na co dzień jest zupełnie inny, może tutaj w samotności, w ciemnym fotelu gdzieś usiąść i zapłakać w środku. Może coś mu się w środku odmieni albo otworzy się jakaś klapka. Taką rolę ma sztuka.
Reżyser to nie dentysta. Reżyser nie potrafi zmienić jednym filmem całego społeczeństwa, ale ma taką siłę, że kreuje nową rzeczywistość, opisuje pewne zjawiska, których ktoś może nie zauważyć, przeoczyć. Taki przechodzień, wchodząc do kina, mówi: „Nie wiedziałem, że tak jest, nie przyszło mi do głowy” i dopiero zaczyna myśleć. To jest pewien proces, który się w człowieku toczy.
Na koniec Organek przedstawił, jak dowiedział się o nominacji do Oscara.
Byłem na lotnisku w Bangkoku, pomiędzy samolotami. Zaczęły dzwonić telefony z radia i ja nie wiedziałem, o co chodzi. Odebrałem i okazało się, że jest nominacja do Oscara. Nastąpiło ogromne szczęście, zaczęliśmy smsować z ekipą i znajomymi. Wiedzieliśmy, że film był na „short liście”, ale mało kto się spodziewał, że dostanie nominację. Niesamowita chwila.
Zuzanna Kochanowska