Widzowie festiwalu mieli w sobotę okazję obejrzeć w ramach pokazu specjalnego dokument „Leon”, opowiadający o Krzysztofie Leonie Dziemaszkiewiczu. Postać niesamowicie barwna, ale również bardzo kontrowersyjna. O pracy nad filmem na spotkaniu opowiadali reżyser i scenarzysta Wojciech Gostomczyk oraz autor zdjęć Marcin Sauter.
Twórczość performerska w swojej naturze polaryzuje widzów, ale Dziemaszkiewicz swoją działalnością artystyczną wymyka się jakimkolwiek regułom. Jak więc wyglądała praca z tak nietuzinkową osobą?
Leon jest kolorowym ptakiem. Zawsze mnie moi mistrzowie uprzedzali, że najgorzej robić film o artystach, bo nie wiadomo w jakim kierunku to pójdzie – mówił reżyser.
Marcin Sauter, autor zdjęć, na pytanie, czy widoczne było, kiedy Leon gra, a kiedy jest sobą, stwierdził:
Granica zacierała się zupełnie. Myśmy nigdy nie wiedzieli do końca, ale wzięliśmy to pod uwagę. To jest po prostu tego typu człowiek.
Dodał również:
W dokumencie zawsze szuka się emocji, to jest jakby podstawa. Da się je zarejestrować albo nie, natomiast tutaj nie występowały tylko w tym, co się dzieje między bohaterami, ale też w tej sztuce, którą Leon robi. O dziwo te performansy, które Leon nagrał do kamery przekazywały największą dawkę emocji, których szukaliśmy.
Wojciech Gostomczyk, mówiąc o pracy nad filmem podkreślił, że wraz z Marcinem Sauterem nie chciał robić klasycznego dokumentu, w którym bohater tylko mówi do kamery.
Ja od początku chciałem zrobić portret człowieka. Marcin mówił: jak chcesz żebym ci pomógł i razem ten film zrobił, to ja nie chcę robić żadnego reportażu typu gadające głowy, tylko musimy zrobić film głębszy, będziemy to robić przez lata. Bohatera naszego odkrywać, przyzwyczajać do kamery – to jest proces.
Autorzy dokumentu musieli także zmierzyć się z pewnymi dylematami twórczymi.
Robimy i ciemną stronę i dobrą stronę, problem jest taki, że lubię się z Leonem, gdzieś tam się kumplujemy, ale musiałem go pokazać tak, jak żeśmy go sfilmowali. I czy on to kupi, czy nie będzie zły, czy ludzie będą się śmiali – to zawsze jest problem twórcy, czy nie skrzywdziłem też przypadkowo człowieka.
Twórcy poruszyli też temat współpracy ze zmarłym Thierry Manfredem Muglerem, który w czasie pracy nad filmem potrzebował czasu, by zaufać filmowcom i pokazać swoje prawdziwe oblicze – kochającego partnera Leona. Marcin Sauter o idei filmu i pracy z Manfredem mówił:
Mało kto wie, czym jest autorskie kino dokumentalne, umówmy się. Ludzie, którzy pracują w show-biznesie, myślą, że robimy jakiś film o sztuce Leona, reportaż telewizyjny, coś tego rodzaju. A my chcemy zajrzeć głębiej pod podszewkę życia Leona, zobaczyć czego chce, o czym marzy i że to jest bardzo blisko związane z jego partnerem. Mugler zobaczył, że powstaje film, który będzie dużo ważniejszy od tego, co mu się wydawało na początku i wtedy już mieliśmy wolną drogę.
Kaja Juszczenko