Piątego dnia 22. MFF Tofifest. Kujawy i Pomorze odbyło się spotkanie z reżyserem Janem Jakubem Kolskim oraz aktorami Alicją Stasiewicz i Lechem Mackiewiczem w ramach projekcji „Wariatów” z konkursu From Poland.
W „Wariatach” Kolski bawi się gatunkami. Porusza tematy ciężkie, przeplatując je z humorem. Reżyser oznajmił, że coraz bardziej potrzebuje pozytywnych aspektów w swoich dziełach:
Swoje filmy robię też dla siebie. Chciałbym, aby refleks światła wpadający do ekranu również odbił się na mnie i mnie radował. Robiłem w życiu filmy smutne. Sam stworzyłem w sobie pewien rodzaj deficytu, który teraz muszę wypełnić czymś jasnym.
Prowadzący spotkanie Łukasz Maciejewski, kurator sekcji From Poland, podzielił się spostrzeżeniem, iż wielu aktorów, których spotyka, wymienia Jana Jakuba Kolskiego na liście twórców, z którymi chcieliby współpracować. Reżyser wyznał, że stara się dbać o komunikację z aktorami grającymi w jego filmach:
Bardzo lubię aktorów. Generalnie lubię ludzi, a aktorów szczególnie, przez ich szczególne człowieczeństwo. Sklejeni są z wielu tożsamości. Często bywa, że mają problem z odpowiedzeniem na pytanie o to, kim w istocie są. Bywa, że pokazują się światu raz jako refleks raz takiej roli, a za drugim razem innej. Mają kłopot, ponieważ nie mają czasu na to, żeby pobyć ze sobą. Mają problem ze zdefiniowaniem tego, kim są. Ja w związku z tym traktuję aktorów w pewnym sensie jako dzieci specjalnej troski. Daję im w ofercie na samym początku czystość intencji, bo to jest najważniejsze. Być może w pierwszym obejściu wyglądam jak człowiek szorstki, ale pod spodem tego, co próbuję budować między sobą a aktorem, jest czułość. […] Może oni czują, że nie mają przed sobą drapieżnika; kogoś, kto ma ochotę zrobić im krzywdę czy zawłaszczyć sobie ich duszę, a jest ktoś, kto chce zbudować relacje na potrzeby określonej roli.
Alicja Stasiewicz, aktorka Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze, która wcieliła się w rolę Karolki, na początku brała udział w castingu do roli epizodycznej. Gdy reżyser zobaczył jednak jej nagranie, poprosił aktorkę o nadesłanie następnego, tym razem do roli głównej. Na pytanie o to, jak to jest zadebiutować u tak cenionego twórcy jak Kolski, Stasiewicz wyznała, że nie spodziewała się takiego obrotu spraw:
To jest chyba marzenie każdego aktora i każdej aktorki, żeby tak zacząć przygodę z kinem. Pracuję cały czas w teatrze, pracowałam wtedy od dziewięciu lat i wydawało mi się, że jest to nierealne i że nigdy nie uda mi się pracować [w kinie]. Teatr jest super, ale to jest takie moje i już tego nie da się przeskoczyć. Pamiętam, jak na próbach u Jana mówiłam, że nie oglądam już żadnych filmów, bo się obraziłam na kino i nie chcę oglądać, bo jestem zazdrosna, zawistna i nie chcę oglądać koleżanek w moim wieku, które grają role w filmach. Tak się wydarzyło, że miałam szczęście i mój debiut był taki wielki. Niesamowite. Jak marzenie - hollywoodzka bajka.
Jak zgodnie przyznali aktorzy, ogromnym atutem pracy z Kolskim jest jego dogłębna znajomość materiału. Jan bardzo dokładnie wie, czego chce. Jest autorem scenariusza i doskonale zna relacje między postaciami - wyznała Stasiewicz. Sam scenariusz zyskał również aprobatę wśród festiwalowej publiczności, a jeden z widzów określił go jako „ukłon kina w stronę literatury”.
Michalina Maka