Szkocja przyciąga filmowców z całego świata m.in. za sprawą pięknych krajobrazów. Jednak nie tylko zamknięte w kadrze widoki stanowią o wyjątkowości kinematografii tej części Europy... Specjalne pasmo MFF Tofifest poświęcone kinu szkockiemu zaprezentuje obrazy najbardziej charakterystyczne dla tamtejszej produkcji filmowej, ale złamie także przy okazji kilka stereotypów na jej temat.
Szkocja„wystąpiła” m.in. w serii o Jamesie Bondzie: w filmach Pozdrowienia z Rosji, Świat to za mało czy ostatnio w Skyfall, do którego zdjęcia realizowano w zapierających dech w piersiach dolinach otoczonych górami, wodospadami oraz licznymi jeziorami. Jednak najbardziej zapadające w pamięć pejzaże północnej części wyspy Wielkiej Brytanii mieliśmy okazję oglądać w Braveheart — Waleczne serce w reżyserii Mela Gibsona. Film osadzony został w realiach końca XIII wieku, a więc w okresie walk Szkotów z Anglikami. Prezentuje całą plejadę postaci historycznych, ale to właśnie świetnie zainscenizowane plenery bitew pod Stirling i Falkirk w znacznej mierze decydują o wyjątkowości tego obrazu.
Zupełnie inny „portret” Szkocji ukazany został w autobiograficznej trylogii wyreżyserowanej przez Billa Douglasa, na którą składają się filmy My Childhood (1972), My Ain Folk (1973) i My Way Home (1978). Poszczególne epizody tej opowieści łączy postać głównego bohatera — Jamiego, alter ego Douglasa. Poznajemy go pod koniec II wojny światowej jako dziesięcioletniego chłopca. Akcja filmów osadzona została w niewielkim, biednym, górskim miasteczku w Szkocji, którego ponure realia przedstawione zostały bardzo sugestywnie, wręcz naturalistycznie, bez jakichkolwiek przejawów upiększania rzeczywistości. Właśnie tego typu podejście do kreacji świata przedstawionego obecne w szkockim kinie uznawane było za jego rys charakterystyczny. Jednak jak stwierdził Allan Hunter, zastępcą dyrektora Glasgow Film Festival: „Złudnym wrażeniem okazało się zabłądzenie szkockiego kina w ślepą społeczno-realistyczną uliczkę. Istnieje wielu twórców zajmujących się szerszym zakresem tematów i gatunków filmowych, które mogą przyciągnąć szeroką publiczność”.
Hunter miał rację — szkocka produkcja filmowa dostarcza nam wielu przykładów kina zaangażowanego, głęboko psychologicznego czy też pełnego melancholijnej zadumy. Kultowy film Trainspotting Danny'ego Boyle'a, z Ewanem McGregorem w roli głównej, uznawany jest za manifest pokoleniowy. To anarchistyczna, żywiołowa i tętniąca muzyką ekranizacja powieści Irvine'a Welsha o grupie młodych ludzi z Edynburga. Historią o dorastaniu są także Chuligani, których akcja została osadzona w latach 70. w sercu Szkocji. W tym przypadku mamy do czynienia z opowieścią o dojrzewaniu młodego człowieka, który ze wzorowego ucznia zmienia się w zbuntowanego nastolatka. Natomiast w Morvern Callar w reżyserii Lynne Ramsay punktem wyjścia serii wewnętrznych i zewnętrznych przemian głównej bohaterki staje się jej podróż. Wyjazd i przypadkowe spotkania w drodze wydobywają na światło dzienne doświadczenia związane z żałobą, pamięcią, wolnością i pragnieniami.
Wspólne trzem leciwym przyjaciołom pragnienie przeżycia ostatniej, wielkiej przygody to z kolei klucz do fabuły Where Do We Go From Here? (2015) — szkockiej komedii w reżyserii Johna McPhaila. Jego firma producencka — Worrying Drake Productions — objęła sobie za cel „tworzenie wysokiej jakości filmów komediowych dla widowni z całego świata”. I właśnie takie pozytywne oblicze szkockiej kinematografii chcielibyśmy oglądać jak najczęściej.