TOFIFEST zaprasza na pierwsze od wielu lat w Polsce spotkanie z kinem Serbii. Ten kraj funkcjonuje dzisiaj w Europie w swoistym „niebycie”. Po niesławnych wojnach z lat 90., odsunięty na margines życia politycznego i gospodarczego kontynentu, stał się terra incognita dla większości Europejczyków. Nie wiemy, co Serbowie myślą, czują, o czym marzą. Spojrzenie na ich kino ma pozwolić nam zajrzeć w serbską duszę pierwszej dekady XXI wieku.
Dziś z serbskiego kina wyziera ból, poczucie zagrożenia, rozchwianie człowieka, wyjątkowe nasilenie problemów społecznych (szczególnie w kategorii stosunków zagranicznych) i wyjątkowo pesymistyczne krajobrazy: obrazy biedy, prostytucji, upodlenia. Młodzi twórcy, których przybliża zgodnie ze swoim duchem TOFIFEST, stanowią w Serbii pomost między czasem mordu i terroru, a współczesnością, która próbuje ułożyć sobie normalne życie.
Istotne jest to, że do roku 1991 roku większość serbskich filmów było najczęściej produkowanych we współpracy z republikami byłej SFRJ (najczęściej z Chorwacją i Bośnią). Po obaleniu komunizmu nastąpiło oczywiste tąpnięcie między niegdysiejszymi współpracownikami. Kontakty między skłóconymi sąsiadami są na nowo budowane m.in. przez powstawanie nowych festiwali, które podkreślają filmowe dokonania każdego kraju z osobna, co ma na celu ocieplenie stosunków.
Bardzo ważnym elementem we współczesnym filmie serbskim jest muzyka, przede wszystkim folkowa — pulsująca, wzmocniona o sekcję instrumentów dętych. Nie da się nie nawiązać tu do osoby Gorana Bregovicia (syna Chorwata i Serbki, który współtworzył także z polskimi muzykami jak Kayah i Krzysztof Krawczyk). Wybitną postacią kina serbskiego jest swoisty ewenement — Emir Kusturica, twórca takich dzieł jak: Arizona Dream (1993), Czarny kot, biały kot (1998), czy Życie jest cudem (2004).
W Toruniu zobaczymy m.in. Sisanje (Skinning, 2010) Stevena Filipovica, – wprowadza on widza w świat serbskich skinheadów, którym przewodzi charyzmatyczny lider Relja. To świat ludzi pogubionych, wyrastających na powykrzywianych zasadach. W programie będzie też zwycięzca festiwali w Cottbus i Mar de la Plata Beli, beli svet (White, white Word, 2010) mówiący o kobiecie, która po latach odsiadki za dopuszczenie się morderstwa na swoim mężu, wraca do domu. Czeka tam na nią córka wraz z dwójką byłych mężczyzn matki. Koleje losu zapętlają się i nastolatka wchodzi w bliskie relacje z jednym z nich. Zobaczymy film Tamo i ovde (Here and there, 2010) Darko Lungulova z Davidem Thorntonem, Mirjaną Karanovic oraz… Cyndi Lauper. Zwycięzca Tribeca FF, w którym dwie niezależne historie przedstawią losy bohaterów uwikłanych na przestrzeniach międzykontynentalnych (chodzi o relację Serbia–USA). W pierwszej opowieści pewnemu nowojorczykowi powinie się noga, kiedy to cwany mężczyzna postanowi zarobić na fikcyjnym małżeństwie z Serbką. W drugim przypadku ujrzymy niejakiego Branko, który przybywając do Ameryki, będzie stawać na rzęsach, by sprowadzić doń również swoją dziewczynę. Ciekawą pozycją będzie na pewno nagrodzony w Thessalonikach Medeni mesec (Honeymoon, 2010), Gorana Paskaljevica, zdobywcy Europejskiej Nagrody Filmowej i kilkudziesięciu innych nagród światowych. Film przedstawi dystans między zachodnią a wschodnią Europą, która dla dwóch nowo poślubionych par stanie się ziemią obiecaną. Nowożeńcy wyruszą w podróż ku lepszemu. Niebawem ich losy się zetkną. To tylko część niespodzianek w bloku Nowe Kino Serbskie przygotowanych dla widzów TOFIFESTU.
Warto przy okazji wspomnieć o Mirjanie Karanović, która rozgłos zdobyła przede wszystkim dzięki bośniackiej Grbavicy. Karanović jest też laureatką Złotego Anioła, w 2007 była gościem specjalnym toruńskiego festiwalu. Innym istotnym serbskim elementem TOFIFESTU była zorganizowana w 2008 roku premiera głośnego filmu Gucza. Pojedynek na trąbki uświetniona wielkim koncertem plenerowym kultowej w Serbii Boban Marković Orchestra.