Środa na Tofifest przyniosła ciekawe spotkania. W ramach konkursu polskiego From Poland widzowie zobaczyli film Huba (Parasite) wyreżyserowany przez znanych polskich artystów wizualnych Annę i Wilhelma Sasnalów. Po filmie z widownią spotkała się Anna Sasnal. Po projekcji Heavy Mental (także konkurs From Poland) mieliśmy okazję poznać reżysera Sebastiana Buttnego. Drugi z gości — aktor Piotr Głowacki — jest już bowiem na Tofifest doskonale znany, w 2011 otrzymał od festiwalu nagrodę Flisak Tofifest.
Z toruńską widownią spotkał się także gość specjalny festiwalu, reżyser filmu Ja nie wracam (I won’t come back) Ilmar Raag. Raag to jeden z najważniejszych głosów współczesnego kina estońskiego. Jego Nasza klasa wywołała poruszenie mieszkańców tego nadbałtyckiego kraju. Z kolei Kertu — miłość jest ślepa okazał się frekwencyjnym hitem. Za film Nasza klasa reżyser otrzymał wyróżnienie oraz nagrodę specjalną na MFF w Karlowych Warach oraz nagrodę specjalną i wyróżnienie jury FIPRESCI na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Wszystkie te filmy obejrzymy na Tofifest.
Wśród ciekawych wydarzeń znalazł się pokaz filmów i spotkanie z goszczącym na Audiowizjach Tofifest kolektywem Psychokino, tworzącym znakomite videoklipy. Psychokino to duet — Dorota Piskór i Tomek Ślesicki — który zrealizował już teledyski dla takich wykonawców jak Bokka, Dawid Podsiadło czy Ania Wyszkoni. Kolektyw, jako jedyny w Polsce, konsekwentnie kręci klipy filmowe, fabularne utrzymane w estetyce kina Braci Coen i Davida Finchera.
Na ekranie mocna reprezentacja filmów konkursu głównego On Air. Od czasu nagród dla Odgrobadogroba (2006) Jana Cvitkoviča, w konkursie nie było filmu słoweńskiego. W tym roku kraj ten reprezentuje Klasowy wróg (Class Enemy / Razredni sovražnik) Roka Bičeka. To osadzona we współczesnej słoweńskiej szkole historia dramatu, do jakiego dochodzi na linii uczniowie–jeden z nauczycieli. Nauczyciel języka niemieckiego jest najbardziej znienawidzonym wykładowcą w jednej ze szkolnych klas. Po samobójstwie jednej z uczennic cała klasa obarcza go odpowiedzialnością za jej śmierć. Kiedy uczniowie wreszcie zdają sobie sprawę, że nie wszystko jest tak czarno-białe, jak wcześniej sądzili, jest już za późno… Reżyser filmu mówi: Uważam, że sztuka filmowa powinna odnosić się do kwestii ludzi zamieszkujących dany kraj, ale także do społeczności globalnej. W filmie osiągnąłem to poprzez ukazanie mikroświata uczniów szkoły średniej, którzy stanowią pokolenie skrajnie podatne na ciosy. Dzięki temu są oni bardzo wrażliwi, czy tego chcą czy nie, na wszystko co ich dotyka bezpośrednio i to, co dzieje się wokół nich. Klasowego wroga nagrodzono na MFF w Bratysławie (Nagroda FIPRESCI) i MFF w Wilnie (Nagroda dla Najlepszego Aktora, nagroda CICAE).
Rok temu w konkursie On Air kino Izraela reprezentował na Tofifest Rock the Casbah, pokazujący wojnę z Palestyńczykami okiem izraelskich mężczyzn-żołnierzy. W tym roku spojrzymy na ten sam świat okiem kobiet z izraelskiej armii. Zero Motivation (Efes beyahasei enosh) w reżyserii Talyi Lavie (polska premiera) to ostry, czarny i komediowy portret codziennego życia młodych żołnierek pracujących w armijnym biurze, pokazujący sytuację kobiet w izraelskim wojsku. To historia rzeczywistej i nierzeczywistej podróży w głąb labiryntu biurokracji oraz zawirowań związanych z wiekiem dojrzewania, stanowiąca tragikomiczną obserwację życia w zmilitaryzowanym społeczeństwie Izraela. Film otrzymał nagrodę dla najlepszej fabuły i Nora Ephron Prize na festiwalu Tribeca w Nowym Jorku oraz 12 nominacji do izraelskich nagród filmowych.
W środę zaczęły się także pokazy konkursu Lokalizacje. Zobaczyliśmy między innymi unikalne dokumenty: o zamkniętej społeczności żydowskich chasydów w Nowym Jorku — Innych (The Other) Emilii Bilińskiej, o mikroświecie wielkiego poety rodem z kujaw — Edwarda Stachurę z tego świata Teresy Kudyby oraz filmowy portret legendarnej, bydgoskiej grupy rockowej „Schizma” zatytułowany Ewolucja buntowników w reżyserii Lecha Wilczaszka i Macieja Wacława.
Na scenach klubowych muzycznej sekcji festiwalu — Audiowizje Tofifest zagrało 10 zespołów. W klubie Dwa Światy: Groove Gravity i Diuna, w Estrada Stage Bar Toruń: Bicz i Nankinowa, w Kulturhauz: Blackberry Hill i drUMMat, w NRD Klub: Alters i 3moonboys, wreszcie w Galerii i Kawiarni Muza: The Soulmates i Kartony.
* * *
Przypomnijmy też kilka zdań z wtorkowych spotkań z filmowcami — z ekipą Polskiego gówna i filmu Małe Stłuczki.
Twórców Małych Stłuczek (konkurs From Poland) reprezentował reżyser i scenarzysta Ireneusz Grzyb. Ludzie chodzą na filmy, bo w ich życiu nic się nie dzieje. Chcą obejrzeć kogoś z równe nudnym życiem, by ich własne nie wydawało się najgorsze, albo — przeciwnie — kogoś, komu ciągle się coś przytrafia, by zobaczyć jak wygląda inne życie — mówił. Ten film jest tak właściwie o tym, jak trudno nawiązywać relacje, jak trudno jest w tych relacjach wytrzymać i jak trudno jest tak naprawdę zdefiniować relacje w naszej rzeczywistości — przyznał Grzyb.
Polskie gówno — prześmiewczy musical Tymona Tymańskiego bezkompromisowo obnażający brudną prawdę o polskim show-biznesie. Z twórcami filmu — reżyserem Grzegorzem Jankowskim, pomysłodawcą i scenarzystą Tymonem Tymańskim, montażystką Agnieszką Glińską oraz grającymi w filmie Robertem Brylewskim i Krzysztofem Skibą rozmawialiśmy podczas czwartego dnia toruńskiej uczty filmowej. Wyświetlony we wtorek film bawił, momentami szokował, a potem skłaniał do myślenia, czy możliwe stanie się kiedyś ominięcie polskiego rynsztoka show-biznesu. Bo, aby coś osiągnąć, trzeba się sprzedać — swój charakter, swoją wolność, a muzykę robić tak, aby były pieniądze — dla wszystkich i po nic. Twórcy mówili dużo o pracy montażystki Agnieszki Glińskiej. Aga zadbała o to, aby zawrzeć w nim elementy kobiece. Wyciągnęła z nas emocje, uchwyciła najlepsze momenty — mówił Tymon Tymański (w filmie w roli Jerzego Bydgoszcz). Scena spowiedzi perkusisty z Tymonem liczyła około jednej godziny nagrania, a my musieliśmy wyciąć z tego zaledwie 4 minuty, zachowując te same emocje. Agnieszka to zrobiła — wspominał Jankowski.
Głos zabrała również sama Glińska. Nie chodziło o to, aby było śmiesznie. Nawiązaliśmy do historii, do stanu wojennego. Łącznie z zabawą, zawarta jest w nim pewna głębsza treść, ona zmusza do myślenia — mówiła. Jak przyznali twórcy, jedno ich marzenie już się spełniło. Śmialiśmy się kiedyś z sytuacji, kiedy „Polskie gówno” przyjdzie nam usłyszeć z ust Grażyny Torbickiej. I ona to powiedziała w tym roku w Gdyni, dając nam nagrodę publiczności. Ja myślę, że więcej szczęścia nie potrzeba — powiedział Grzegorz Jankowski.