W szkole filmowej była ulubienicą Wojciecha Hasa, później odważnie dążyła do celu realizując kolejne filmy, dziś krytycy nazywają jej twórczość „najbardziej nie-polską w świecie polskiego filmu”. Małgośka, bo tak chce być nazywana, stała się jednym z najciekawszych reżyserów polskiego kina.
Urodziła się w Krakowie. Wydział reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi ukończyła w 1998 roku, wcześniej przez dwa lata studiowała historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest córką dziennikarki i pisarki Doroty Terakowskiej oraz dziennikarza i filmowca Macieja Szumowskiego. Jej brat Wojciech Szumowski reżyseruje filmy dokumentalne.
Szumowska zaczęła od realizacji dokumentów, etiuda Cisza otrzymała wiele nagród w kraju i na świecie i znalazła się na liście najlepszych w historii łódzkiej szkoły filmowej. Debiutowała w 2000 roku filmem fabularnym Szczęśliwy człowiek, który zawiera charakterystyczne dla autorki wątki autobiograficzne, pojawiające się również w jej następnych obrazach. Scenariusz do filmu Ono, opowiadającego o narodzinach, a zarazem i śmierci, został nagrodzony w konkursie festiwalu w Sundance. Kolejny film 33 sceny z życia otrzymał Srebrnego Lamparta na festiwalu w Locarno oraz sześć nagród na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Reżyserka przywołuje w nim w 33 sekwencjach historię rodem z własnego życia — cierpienia i bólu po stracie rodziców. Obraz ten sprawił, iż Szumowska zaistniała na arenie międzynarodowej. Dwa kolejne utwory znalazły się w sekcjach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie (w Panoramie i Konkursie Głównym). W odważnym obyczajowo Sponsoringu główną rolę zagrała Juliette Binoche, z kolei za najnowszy obraz W imię... nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu w Gdyni odebrał Andrzej Chyra. Film opowiadający o samotnym księdzu poszukującym miłości, otrzymał także Srebrne Lwy. Deborah Young w recenzji filmu w „The Hollywood Reporter” pisała: „W imię..., unosi się gdzieś pomiędzy gotyckim ekspresjonizmem i dramatem psychologicznym, jest pogłębioną opowieścią, a dodatkowo ma dobrą obsadę i świetne role”.
W Polsce reżyserka zaszufladkowana została jako „skandalistka” dotykająca tematów niewygodnych, sprzeciwiająca się konwencjom i przełamująca tabu. Nagromadzenie przymiotników w każdej recenzji sprawia, iż odbierana jest jako intrygująca nie tylko poprzez swoją twórczość, ale również osobowość. Mówi: „Mam w sobie wolność, jakiś egoizm, coś, co nie ‘przystoi’ nam, kobietom, cały zespół męskich cech opakowanych w kobiecą fizyczność. Ale lubię być kobietą”. Od kilku lat współpracuje jednak z tą samą grupą mężczyzn, na czele z autorem zdjęć Michałem Englertem. „Sens ma budowanie relacji na wzajemnym szacunku. Próbuję się zaprzyjaźnić np. we Francji szybko zaprzyjaźniłam się z ekipą, więc nie było spięć o nadgodziny” — przyznaje.
Twórczość Szumowskiej można by określić słowami Zygmunta Freuda — „kultura jako źródło cierpień”. W każdym ze swoich filmów reżyserka odkrywa bowiem paradoksy egzystencji, zastanawia się nad problemem antynomii cielesności, zachwianej tożsamości, mieszczańskimi uprzedzeniami czy fizycznym i duchowym cierpieniem. Jednocześnie rezygnuje z metafizyki i melodramatycznych klisz, obnażając niewygodne dla nas prawdy. Reżyserka podąża własną drogą, nie obawiając się opinii innych, bowiem jak sama mówi: „Czasem powiem coś inaczej albo ostrzej, wystawiam język światu, ale robię to w dobrej wierze i z przekory. Tak już mam”.