Wśród gości toruńskiego festiwalu Tofifest, który trwa do niedzieli, znalazło się wiele sław kina. Jednego dnia, festiwalowe projekcje odwiedziła dwójka, maksymalnie różnych twórców. Nominowana do Oscara dokumentalistka Amy Berg i enfant terrible polskiego kina – Przemysław Wojcieszek
Janis Joplin – czy była mała smutną dziewczynką?
Amerykańska dokumentalistka, znana z nominowanego do Oscara I zbaw nas ode złego, rozmawiała z uczestnikami festiwalu o legendarnej piosenkarce, autorce tekstów i ikonie ruchu hippisowskiego - Janis Joplin. To właśnie ona jest bohaterką nowego filmu Janis: Little Girl Blue, w którym Amy Berg pokazuje nieznaną twarz tej artystki.
„Możliwość zrobienia tego filmu była dla mnie wielkim szczęściem. Joplin była pierwszą kobietą, która odniosła taki sukces na amerykańskiej scenie muzycznej, miała niesamowity głos, a do tego jej muzyka jest aktualna do dzisiaj” – mówiła reżyserka. Tym, co ją najbardziej zaskoczyło w trakcie prac nad filmem, był ogromny kontrast pomiędzy wizerunkiem, a prywatnym życiem Joplin. „Wszyscy pamiętają ją jako zwierzę na scenie, a była osobą emocjonalnie kruchą, przeżywającą wewnętrzne dramaty” – mówiła Berg. W filmie przedstawiony jest na przykład problem odrzucenia Joplin przez jej rówieśników ze szkoły. Miedzy innymi dlatego film Berg trafił do głównego pasma Tofifest’2015 „klub 27”. Torunski festiwal pokazuje w nim filmowe odpowiedzi na fenomen grupy muzyków, którzy odeszli mając 27 lat i przez wielbicieli teorii spiskowych są zaliczani do tzw. „Klubu 27”. Janis także zmarła w wieku 27 lat.
Jednym z większych problemów przy realizacji dokumentu były koszty. Materiały archiwalne często są bardzo drogie, a prawo autorskie nie pozwala z nich korzystać bez odpowiedniej zgody. Kłopotów przysporzyć mógł też nietypowy dla artystki sposób realizacji filmu. Zawsze swoją pracę zaczynała od konkretnego pomysłu, zaś w przypadku Janis: Little Girl Blue było odwrotnie - zaczęła od materiałów, które miała do dyspozycji, i to do nich dopasowała formę filmu.
Co ciekawe wspomniała też nazwisko polskiej piosenkarki Natalii Przybysz i jej płytę z coverami Janis Joplin. Według Berg to jeden wielu z dowodów na znaczenie bohaterki jej filmu, która czterdzieści pięć lat po swojej śmierci cały czas wpływa na scenę muzyczną na całym świecie.
Wojcieszek o (Nie)Wojcieszku
Przemysław Wojcieszek przyjechał na festiwal Tofifest z „Berlin Diaries” – nietypowym, filmowym dziennikiem z reżyserem w roli głównej. „Bardzo potrzebowałem tego filmu, by przepracować swoje problemy. To kawałek życia w szczególnym momencie” – mówił na spotkaniu. Jednak tak jak literackie dzienniki noszą silne piętno autorskiego (auto)kreacjonizmu, tak „Berlin Diaries” nie są po prostu zapisem pewnego okresu życia. Jak przyznawał reżyser – zawierają one sporo elementów fikcyjnych, czy może raczej – fikcyjną strukturę fabularną. Taka struktura oraz zaangażowanie do projektu aktorki Joanny Łaganowskiej pozwoliły twórcy na pewne uspójnienie i uporządkowanie opowieści, choć nadal daleko jej do klasycznej filmowej linearności narracji.
Wojcieszek, zainspirowany kilkoma podobnymi dziełami (jak chociażby Arirang Kima Ki-Duka) w swym filmowym, trzeba przyznać – dość ekshibicjonistycznym – eksperymencie bada granice tego, co może być kinem, a co już nim nie jest. Doświadczenie to okazało się dla Wojcieszka bardzo szczególne, pod wieloma względami wymagające: „Nie jestem aktorem, więc opowiadanie o sobie, nawet jeśli to fikcja, jest strasznie trudne”.
Sądząc po reakcjach publiczności, „Berlin Diaries” są sporym wyzwaniem także dla widzów, jednakże owo początkowe poczucie dyskomfortu i zniecierpliwienia gdzieś w końcu zanika, za to pojawia się chęć wdania się w dialog, dyskusję, a wręcz kłótnię z filmowym (Nie)Wojcieszkiem, zaś tematem może być wszystko: życie, śmierć, miłość, piękno i brzydota, nuda, bieda, miasto i natura, kino i aktorstwo, kamera jako sposób nie tylko rejestrowania, ale i dotykania świata.
Biuro prasowe Tofifest, Ewa Pakalska & Artur Klimek