W środę po projekcji filmu „Camper” Łukasza Suchockiego z gośćmi 22. MFF Tofifest. Kujawy i Pomorze spotkali się jego twórcy. Reżyser, Dagmara Brodziak, Michał Krzywicki, Maciej Dydyński, Szymon Milas, Aleksandra Jachymek i Wojciech Jeżowski opowiedzieli o swoich doświadczeniach w trakcie realizacji produkcji.
Kino drogi i niekonwencjonalna terapia par opowiedziana w bardzo improwizowanej wersji — tak spotkanie z gośćmi rozpoczął dziennikarz Andrzej Rossa.
Pandemia wywołała ten film. My byliśmy zmęczeni, że nie możemy tworzyć. Nie wiedzieliśmy, kiedy to się skończy i czy się skończy — zaczął Łukasz Suchocki.
Od pomysłu na fabułę do momentu jej realizacji nie minęło dużo czasu:
W ciągu jednego dnia zebrałem prawie całą ekipę, która powiedziała: „Ej, róbmy ten film”. Miesiąc później byliśmy już w drodze.
Jak wyglądał proces przygotowań do udziału w filmie, który prawie w całości składał się z improwizowanych scen?
Mieliśmy dosłownie kilka takich spotkań improwizacyjnych, żeby się rozgrzać, rozegrać w tej konkretnej technice — mówiła Dagmara Brodziak.
Aleksandra Jachymek była jedyną osobą, która brała udział w castingu, i to on był sprawdzianem z jej improwizacji:
Jestem tego typu aktorką, że przy małej ilości informacji będę szyć i rzeźbić z tego co jest, z tego co czuję, co widzę, z drugiej osoby, z jej energii.
Twórcy podkreślali, że każdy aktor wniósł coś od siebie — swoje przemyślenia, problemy — i w ten sposób film tworzył się w trakcie podróży.
Zamknięci w szóstkę, w kamperze, non stop pod okiem kamer, przez 14 dni — tak w skrócie wyglądała ich praca na planie. Reżyser zaznaczył, jak ważne dla niego było, aby w skład zespołu wchodziły osoby zaufane. Szymona Milasa znał już wcześniej i wiedział, że biegle posługuje się językiem hiszpańskim, który przydał mu się do odegrania roli Filipa. Z Dagmarą Brodziak i Michałem Krzywickim pracował przy wielu innych produkcjach. Jedyną niewiadomą była Aleksandra Jachymek. Mieliśmy nie znać Oli. Taka była idea — mówiła Dagmara Brodziak.
To była natychmiastowa frajda — ja zostałam wyrwana z jakiejś maligny życiowej w momencie, gdy Łukasz zdecydował się zaufać mi, że dam radę unieść tę rolę. Ten film w pewnym sensie mnie uratował, bo ja zdecydowałam się, że już nie chcę tego robić i że zostanę polityczką, już wszystko miałam ogarnięte w Brukseli — opowiadała Aleksandra Jachymek.
Podróż w filmie jest prawdziwa, ja bym wziął moich przyjaciół w taką podróż, każde miejsce jest moim osobistym miejscem — mówił Szymon Milas, który podczas nagrywania w Hiszpanii miał możliwość spotkania się z kolegami z kolektywu teatralnego, co spowodowało, że cały projekt odczuł bardzo osobiście.
Spytany o to, jakim reżyserem jest Łukasz Suchocki, odpowiedział: Wygląda groźnie, ale jest bardzo empatyczną osobą, która słucha. Bliska relacja między członkami ekipy była dostrzegalna nie tylko na ekranie, ale też w rzeczywistości. Wszyscy są producentami tego filmu — podsumował Suchocki.
Aleksandra Słupska