W sobotę w kawiarni WEJśCIóWKA odbył się panel dyskusyjny pt. „Drapieżnicy czy kochankowie? O wampirach w popkulturze” dotyczący tegorocznego motywu przewodniego 22. MFF Tofifest. Kujawy i Pomorze. Swoją wiedzą i spostrzeżeniami na temat wampirów podzielili się z nami dyrektor FINA Tomasz Kolankiewicz oraz filozof Marcin Jaranowski.
Spotkanie rozpoczęło się od krótkiego wprowadzenia w historię gatunku, czyli filmów grozy, które zaczęły pojawiać się na przełomie lat dziesiątych i dwudziestych ubiegłego wieku. Płynnie doszliśmy więc do pierwszego „wampirystycznego” filmu „Nosferatu - symfonia grozy” w reż. Friedricha Wilhelma Murnaua, którego nasi widzowie obejrzeć mogli na wielkim ekranie zaledwie dzień wcześniej w ramach pasma Romantyczno-wampiryczna piątka. Produkcja ta była plagiatem słynnej powieści Brama Stokera „Dracula”, do której reżyser nie uzyskał praw, co skończyło się pozwem i wyrokiem zniszczenia wszystkich jego kopii (do czego na nasze szczęście nie doszło).
To jest jedna z największych pereł kina niemego - stwierdził Tomasz Kolankiewicz.
W latach 30. studio filmowe Universal wyprodukowało plejadę filmów grozy, które łączyła jedna cecha - obecność „potwora”. Czego uosobieniem były te stworzenia?
Potwory były emanacją zbiorowych lęków ówczesnego społeczeństwa - mówił Tomasz Kolankiewicz. Amerykanie bali się wtedy różnych potworów, np. niewidzialnego człowieka, mumii – bardzo często zdeformowanych, rozczłonkowanych. Była to oczywiście taka reminiscencja I Wojny Światowej i powracających żołnierzy z frontu.
Kim w związku z tym jest nasz wampir? Imigrantem z Europy Wschodniej, który przyjechał do Stanów Zjednoczonych. Uosabiał on tym samym irracjonalny strach dawnych Amerykanów przed ludźmi napływającymi z zagranicy, którzy mogli odebrać im pracę oraz inne dobra.
Prowadzący spotkanie zwrócili uwagę na fakt, że pierwsze teksty literackie oraz dzieła filmowe, które opowiadają o wampirach, tworzyli ludzie opisujący cudzy folklor, jako że wierzenia wampiryczne są wierzeniami z naszego kręgu kulturowego. Słowo „wampir” ma swój źródłosłów w słowiańskim języku. Trafił on do angielskiej kultury i został spopularyzowany przez Brama Stokera. Od tego czasu przeszedł niemałą przemianę. Pierwsze filmy przedstawiały wampiry jako istoty przerażające i odpychające. Następnie dodano im bardziej ludzki aspekt, jak np. w „Draculi” w reż. Francisa Forda Coppoli. Finalnie produkcje takie jak „Wywiad z wampirem” w reż. Neila Jordana ukazały ich z twarzą najprzystojniejszych aktorów w Hollywood.
Obok Draculi tylko Sherlock Holmes może się ścigać o liczbę manifestacji w kinie - oznajmił Tomasz Kolankiewicz.
Co więc jest tak pociągającego w wampirach? Dlaczego tak bardzo nas interesuje? Na to pytanie odpowiedział Marcin Jaranowski:
My fascynujemy się sprawcami zła - to jest częścią naszej tendencji kulturowej. Bardziej nas interesuje zło wyrządzane niż doznawane. Fascynujemy się seryjnymi mordercami, wampirami, sprawcami. Jeśli byśmy mieli się zanurzyć w cierpieniu będącym konsekwencją tych działań, to staje się to dla nas w jakiś sposób uciążliwe.
Nasi rozmówcy doszli do wniosku, że wampiry mają w sobie człowieczeństwo i targają nimi konflikty dotykające każdego z nas, często wyolbrzymione i bardzo skrajne. Konflikty moralne ukazane chociażby w „Wywiadzie z wampirem”, w którym, jak tłumaczył Marcin Jaranowski, zostały pokazane trzy różne scenariusze ulegania zwierzęcemu instynktowi i próbom zachowania tożsamości na przykładzie głównych bohaterów: Lestata, który całkowicie oddaje się żądzom; Louisa, który walczy z tym przez co cierpi, ale zachowuje swoją moralność i tożsamość, oraz Armanda, który wykształca kodeks pomagający mu żyć z brakiem moralności.
Wampiry są nam potrzebne - podsumował Marcin Jaranowski. Stwierdził, że jako ludzie lubimy widzieć zło jako zewnętrzną, nadnaturalną siłę, która zabiera z naszych barków ciężar odpowiedzialności.
Ida Klim